Dwujęzyczne wychowanie, Dwujęzyczność dzieci

Tata OBECNY w rodzinie dwu/wielojęzycznej

Co zrobić, kiedy tata nie zna języka, którym posługuje się mama z dzieckiem? Jak wspierać jego obecność w dwujęzycznym rozwoju dziecka?

Nasza obeność w danej sytuacji jest zapośredniczona językowo. Kiedy wsiadam do autobusu, w którym wszyscy posługują się znanym mi językiem, jestem w stanie zrozumieć wszystko, o czym mówią ludzie naokoło – czuję się obecna w tej sytuacji. Nawet jeśli ja nie jestem aktywnym rozmówcą, nie mówię do nikogo, tylko słyszę i rozumiem, co mówią inni dookoła mnie, czuję, że jestem tu i teraz i mam też możliwość uczestniczenia w tej sytuacji, kiedy tylko zechcę (na przykład poprzez odezwanie się do kogoś). Kiedy wsiadam do autobusu, gdzie wszyscy mówią po chińsku, mimo że fizycznie jestem w nim obecna – nie czuję się częścią tej sytuacji, ponieważ nic nie rozumiem. To trochę tak, jakbyśmy porównali uczestniczenie w grze, bo znamy jej zasady, a bezwiedne przyglądanie się, jak grają inni, bez zrozumienia. Jeśli w tej sytuacji jestem jedyną osobą, która nie rozumie, w zależności od uwarunkowań psychologicznych, mogę czuć się odosobniony/a, a nawet bardzo, bardzo sam/sama.

OPOL a bariera językowa

Jedną z częściej omawianych strategii wychowania dwujęzycznego jest OPOL, czyli One Parent One Language (jeden rodzic jeden język). O strategiach pisałam już tutaj na blogu i tym, co zawsze podkreślam, jest przemyślane i elastyczne podejście do ich zastosowania. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że to my jako RODZICE najlepiej znamy swoje dzieci i swoją rodzinę, a zatem jesteśmt w stanie najlepiej przemyśleć, zaplanować i zaobserwować, co w naszym domu się sprawdza. Jak wiemy, język to nie tylko komunikacja, to także sposób budowania więzi, postrzeganie świata, sposób wyrażania emocji. Po drugie, w wielu sytuacjach restrykcyjne stosowanie jednej strategii jest trudne do wykonania w 100%, zwłaszcza jeśli na uwadze mamy holistyczny rozwój dziecka i naszej rodziny, a nie tylko rozwój języka mniejszościowego.

Choć strategia OPOL wydaje się skuteczna w wielu rodzinach, przysparza ona komplikacji w sytuacji, gdy jeden rodzic nie rozumie języka drugieo rodzica. Rodzic, który nie rozumie języka, w którym rozwia dziecko i matka, siłą rzeczy nie ma możliwości uczestniczenia w tej sytuacji. I znów, w zależności od osobowości, może to rodzić różne emocje, a na pewno wpływa na to, jak kształtują się nasze wzajemne postawy wobec dwujęzycznego wychowania dziecka – ten rodzic może zauważać i zwracać większą uwagę na wyzwania, dlatego że to on może czuć się nieobecny, czy nawet wykluczony, mimo że nie jest to niczyim zamiarem.

Kiedy jestem ‘elastyczna językowo’, czyli zwracam się do dziecka nie po polsku lub w obu językach?

Podam Wam przykład z mojego domu, być może będzie dla Was adekwatny, a może interesujący. Moja córka Ala (7 i pół lat – jak sama mówi, najwyraźniej to pół jest bardzo ważne! ) ma wyrobiony NAWYK zwracania się do mnie zawsze po polsku. Od małego mówiłam do niej tylko po polsku, w domu i poza domem. W sytuacji, gdy ważne było dla mnie, by osoby postronne zrozumiały, przełączałam się na angielski. Na przykład w sytuacji, kiedy zwracałam się JEDNOCZEŚNIE do niej i grupy koleżanek obcojęzycznych, mówiłam do Ali i do reszty po angielsku, np. gdy pytałam, jak Wam idzie zabawa, czy czegoś potrzebujecie. Mimo wszystko Ala wtedy jeszcze (miała około 4 lat), pytała mnie często “Dlaczego mówisz do mnie po angielsku?” i ja jej wtedy tłumaczyłam “Dlatego że chcę, żeby koleżanki też zrozumiały o czym mówię i mogły odpowiedzieć, jeśli zechcą”. Muszę przyznać, że było to dość łatwe rozwiązanie, bo i tak w większości mówiłyśmy do siebie po polsku, bo w większości sytuacji nie potrzebowałam, by koleżanki zrozumiały, co mówię do Ali (na przykład, kiedy mówiłam “Nie jest Ci zimno? Może załóż bluzę?” itp.). Niejednokrotnie polski służył też mojej Ali za taki nasz sekretny język, kiedy chciała w towarzystwie powiedzieć mi coś, czego inni mieli nie zrozumieć.

Odkąd mieszkamy razem z Ali ojczymem, który jest Irlandczykiem, zauważyłam, a także wiem z rozmów z nim, że w wielu sytuacjach on chciałby być obecny, a nie może, bo nie wie, o czym my mówimy. Przyznam szczerze, że kiedyś myślałam, że to ON powinien zrozumieć, jak ważna jest dwujęczyność i że przecież nie knujemy jak zbudować bombę i wysadzić telewizor, żeby on nie oglądał piłki, bo mu na nerwy nie służy (żarcik, żarcik, oczywiście). Zaczęliśmy jednak na ten temat rozmawiać więcej i zrozumiałam, że to nie chodzi nawet o to, że on nie rozumie, o czym my mówimy, ale o to, że on chciałby czuć się OBECNY, choćby przez samo rozumienie języka, poprzez MOŻLIWOŚĆ uczestniczenia w danej sytuacji. Wtedy jak zwykle przyszło na myśl słowo kompromis, a o tym poniżej…

Co możemy zrobić, by wspierać zarówno dwujęzyczność dziecka, jak i obecność OBOJGA rodziców w tym procesie?

Po pierwsze ROZMOWA (a właściwie rozmowy, potrzebujemy ich wiele, na bieżąco). Rozmowa o tym, dlaczego dwujęczyność dziecka jest dla nas ważna i jak każde z nas może ją wspierać na co dzień. Nie każdy wychował się w dwujęzycznej rodzinie i nie każdy zgłębił ten temat jako rodzic. Dlatego tak istotne jest, by o tym RAZEM ROZMAWIAĆ. To, co dla nas może być naturalne, dla naszego partnera, może być nowością. On chętnie do nas dołączy, jeśli damy mu tę szansę, jeśli wyjaśnimy, jakie korzyści ta dwujęzyczność niesie dla dziecka i dla całej naszej rodziny. Dlatego zawsze warto wyjśniać, rozmawiać, planować RAZEM. W ten sposób oboje rodziców czuje, że są zaangażowani we wspieranie dwujęczyności dziecka, że działają wspólnie. Mojemu partnerowi pomogło to wiele, gdy wyjaśniłam szczegółowo: “Zobacz, słowo X ma szanse usłyszeć ode mnie lub moich rodziców ograniczoną ilość razy w ciągu roku w języku polskim, a w języku angielskim słyszy to słowo ze sto razy w ciągu jednego tygodnia: w szkole, na podrówku, w internecie/tv”. Wtedy on zrozumiał, jakie są te proporcje, jeśli chodzi o rozwój języka dziedziczonego/mniejszościowego, a języka większości. Badania pokazują, że w wielu przypadkach to w okresie wczesnego dorastania następuje u dzieci “zmiana” i ich językiem dominującym staje się język społeczności/ kraju, w którym się wychowują. Wspólna rozmowa pozwala też dostrzec, że to MY OBOJE stoimy za dwujęzycznym wychowaniem naszych dzieci, dzieląc zarówne obowiązki, jak i sukcesy. Wspólne rozmowy na temat dwujęzyczności w naszej rodzinie pozwalają obojgu rodzicom poczuć, że oboje są WAŻNI i OBECNI w tym procesie i decyzjach dotyczących naszej dwu/wielojęzycznej rodziny.

Kompromis, o którym wspominałam wyżej, to “spotkanie się pośrodku”. Z jednej strony oznacza to, że może każde z nas, rodziców, poświęca trochę tego, co chciałby/chciałabym SAM/SAMA realizować w imię wspólnego dobra. W mojej rodzinie to oznaczało, że ja zrozumiem, że czasami warto przełączyć się na angielski, by dać drugiemu rodzicowi możliwości obecności, aktywności, że wcale córka nie straci przez to polszczyzny, jeśli zagramy razem w UNO po angielsku. A w drugą stronę, jemu to pozwoliło zrozumieć, że nie w każej sytuacji on musi rozumieć, o czym my mówimy, na przykład, kiedy ja mówię “Załóż sweter, bo wieje” wcale tak wiele on nie traci, nawet jeśli nie zrozumie mojego komunikatu do Ali. Osiągnięcie kompromisu wymaga wspólnego zaangażowania, przemyśleń, ustaleń, a w końcu (przede wszystkim) działania, które z czasem ewaluujemy i modyfikujemy, bo przecież potrzeby nasze, naszych dzieci i naszej rodziny też ulegają zmianom. Mamy jednak zawsze na celu, by wspierać język mniejszościowy (w naszym wypadku polski) tak długo, jak tylko się da, a co najważniejsze RAZEM. Mój partner nie musi znać mojego języka, by go wspierać. Robi to poprzez swoją postawę: zaufanie, szacunek, zrozumienie.

Co się sprawdza u nas? W sytuacjach, kiedy uczestniczymy w rozmowie lub gramy w coś razem, przełączamy się wtedy na język angielski po to, żeby wszyscy mogli uczestniczyć w tej sytuacji na tych samych zasadach. Kiedy prowadzę z Alą rozmowę sama, o rzeczach mniej lub bardziej ważnych, ale z którymi ona zwraca się do mnie, zazwsze jest to po polsku. Często natomiast TŁUMACZYMY, o czym mówiłyśmy, żeby on też widział, miał możliwość się zaangażować, wyrazić swoje zdanie, a jednocześnie ta rozmowa miała możliwość wybrzmieć w obu językach. Wiem, że to zajmuje czas, że się niekiedy się nie chce, ale bez pracy nie ma kołaczy. Czasami wprost mówię do Ali “Wiesz, przełączmy się teraz wszyscy na angielski, żebyśmy wszyscy mogli rozmawiać razem”. Dzięki temu, buduję w niej świadomość, że sam dobór języka w danej sytuacji komunikacyjnej, intencjonalnie czy nie, wpływa na to, kogo w tej sytuacji uwględniamy, kto czuje się, jak “swój”, a kto jest przez nas pozostawiony sam sobie jako ten “z boku”, który nie dostał szansy, by wiele zrozumieć, by uczestniczyć.

Tak naprawdę wiele zależy od nas, od tego na ile, jesteśmy świadomi, na ile porafimy się wzajemnie komunikować i starać nazwajem zrozumieć. Nie tylko z naszymi partnerami, ale także z naszymi dziećmi czy nawet dziadkami, którzy też potrzebują zostać uznani, usłyszeni, by być częścią w tej wspólnej misji.

Wszystkiego najlepszego z Okazji Dnia Ojca. Obyśmy jako rodzina potrafili być obecni, a także obyśmy byli świadomi, jak dawać szansę na OBECNOŚĆ naszemu partnerowi, jako mamy i partnerki. Wszystkiego dobrego. DOCEŃMY SIĘ NAWZAJEM: rodzice, dzieci, matki, ojcowie – wszyscy jesteśmy ważni i potrzebni. Zauważmy to w codziennych najmniejszych choćby słowach, gestach, wyrażających ciepło, wsparcie i wzajemny szacunek.

Leave a comment